Rano krolewskie sniadanie z duza iloscia owocow i warzyw. Pozniej z racji, ze padalo pojechalismy plywac z delfinami rzecznymi. Jest to jedna z najbardziej niesamowitych rzeczy, ktore do tej pory robilam. A moment kiedy dotykaja CIe - co oznacza, ze zaakceptowaly CIe - byl naprawde obledny. Spedzilismy prawie 2h plywajac w metnej wodzie i wypuszczajac pary wody upodamniajac sie tym samym do delfinow. Jedyne w swoim rodzaju przezycie- swiadomosc plywania posrod tych wilekich, wolnych ssakow byla wspaniala. Po poludzniu wybralismy sie na poszukiwanie anakondy w okoliczne grzezawiska. Brodzenie po pas w bagnie jest dosc specyficzna przyjemnoscia. Anakondy nie udalo nam sie znalezc ale i tak bylo ciekawie. Po powrocie do noclegowni czekala na nas jeszcze jedna niespodzianka- Juan Felipe- 3 metrowy czarny aligator- nizely pieszczoch. Karmilam aligatora i stalam 1m od niego - fajne uczucie. Pare slow o Niemcu Gunerze - totalny maniak nauczenia sie hiszpanskiego. Nie potrafil powiedziec jednego zdania zeby nie zapytac sie o jakies bardziej skomplikowane slowko. Trzeba mu przyznac, ze efekt byl dosc powalajacy. Pomimo, ze akcent mial nie do przetrawienia po dwoch miesiacach mowil w sposob calkiem zaawansowany po hiszpansku - respect :). Wieczorem ognisko przy dzwiekach bebna i smaku slodkiego wina - no coz :)- ale i tak bylo milo.