Geoblog.pl    verte    Podróże    Argentyna 2010    PO drugiej stropnie teczy
Zwiń mapę
2010
26
lis

PO drugiej stropnie teczy

 
Urugwaj
Urugwaj, Colonia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14175 km
 
CDN :) Paulina stoi za moimi plecamio i krzyczy ze musimy isc na autobus :)) Jestem terroryzowana
Dobra juz jestem :). Ranek w Coloni rozpoczal sie niesamowitym sloncem co ze sniadaniem na patio hostelu dalo wrazenie totalnej, wakacyjnej laby :). Na zwiedzanie miasteczka wybralysmy sie w z wczoraj poznanym kolega z Meksyku i w chyba dobrych30 stopniach zaczelismy sie zaglebiac w klimat troche jak z filmu kostiumowego o piratach. Morze ( tak wlascowie rzeka ale nie czepiamy sie !), latarnia, brukowe uliczki, domki ze spadzistymi czerwonymi dachami porosniete pieknymi kwiatami rozowo czerwono pomaranczowymi. Tutaj czas spowolnil jeszcze bardziej w stosunku nawet to BsA :) Spokoj i cisza - leniwe popoludnie...
Kupilismy litrowe piwo w supermarkecie i przeszlismy sie na plaze gdzie przy dzwiekach Cezari Evory z komorki wspoldzielilismy chmielowy napoj. Maly komentarz odnosnie piwa, dzielenia i kontaktow miedzyludzkich. Mam troche wrazenie, ze tutaj spora czesc ich zycia polega wlasnie na dzieleniu- dzieleniu sie czasem, tym co sie je tym co sie pije. Pewne rzeczy sa pod takie podejscie produkowane - nikt nie kupuje litrowej butelki piwa dla siebie. W barze pokazuje sie butelke podnosi 3 palce i tak bez zbednych wyjasnien dostaje sie butelke piwa i trzy szklanki. Tak samo jest z ich swieta yerba mate . Proponowanie komus napicia sie z wlasnegj mate ( kubka) uzywajac wlasnej bombiji ( specjalnej rurki do picia) jest naturlne i nikt sie nie zastanawia czy to higieniczne czy nie - i najwyrazniej dziala to dobrze.. A w kazdym razie daje wrazenie pewnej wspolnoty. Taka konkluzja :)
O godzinie 16 zebralysmy sie na autobus do Montevideo oddalone od kolonii o 3h jazdy. Po raz kolejny przekonalysmy sie ze klimatyzacja to ulubiona zabawka kierowcow zarowno w Argentynie jak i w Urugwaju i z regoly lubia ja ustawiac na najwyzsze obroty - wiec jesli ktos nie chce sie rozlozyc polecam sweterki i szaliczki.
W Montevideo mielismy nocowac u Osvalda, ktory mial sie spotkac z nami na dworcu w miare mozliwosci - okazalo sie to dosyc zabawnym pomyslem - bo rozpoznanie kogos kogo sie nie zna w tumie ktory sie `przetaczal przez glowne wejscie byloby raczej karkolomna sztuczka. Ostatecznie spotkalismy go idac w kierunku jego domu. Na miejscu okazalo sie ze oprocz nas przyjmuje w ramach CS tez Niemke zyjaca chwilowo w BsA. Niemka byla tak niemiecka jak sie tylko da i nawet rok mieszkania w Buenos jej nie pomogl- no dobra z pewnymi stereotypami dalej przegrywam :( shame on me!!
Wieczor w Montevideo zaczal sie od koncertu kwintetu grajacego candombe, w naszym tangowym zrozumieniu, w ramach koncertu dla ofiar terroru w Urugwaju w latach 65-86. Jezdzac po Ameryce poludniowej ten okres ( w roznych tolerancjach w zaleznosci od kraju ) coraz bardziej maluje mi sie jako odpowiednik naszych lat 70-80. Kazdemu z krajow Ameryki Pd w trym mniej wiecej czasie przypadl jakis dyktator, ktory staral sie jak mogl zeby ¨uprzyjemnic¨ im zycie. W przypadku Urugwaju okolo 3.5 milionowego kraju w 73 junta wojskowa przejela rzady potem w latach 80 w Urugwaju jak rowniez w Chile i Argentynie wojskowi ¨zgodzili sie ¨ oddac wladze w zamian za to, ze ¨że żaden przedstawiciel aparatu władzy nie mógł zostać pociągnięty do odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w czasach dyktatury¨ KOntynenty to moze i sie zmieniaja ale pewne zadady i zachowania to nie bardzo.. Nalezy miec nadzieje, ze jednak troche sie z historiii nauczylismy i trzyliterowe skroty jak argentynskie szwadrony smierci (Alianza Anticomunista Argentina)z tego mniej wiecej samego okresu sie nie wroca.. To taki maly odskocznik do historii.
Po koncercie kwartetu nastepnym mupnktem programu byly tance candombe ktore dla mnie bardziej kojazyly sie z afro- karaibskimi - wiec jak mozecie sie domyslac dolaczylysmy sie z Paulina do radosnego plasania przy dzwiekach bangosow :)).
Po koncercie przeszlismy przez koleje 4 kluby z roznymi muzykami na zywo od rdzenno urugwajskiej po calkiem fajny jazzik ogolnie meeeega pozytywny wieczor. Niemalze na sam koniec spotkalam 6 panien z kompletnie (literalnie !!)pomalowanymi cialami tak jak ponoc wyglada to na karnawale w Urugwajau. Tak wiem wiem mam wrzucic zdjecia ale z tym przemialem internetu to nie mozliwe.. :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Paulina
Paulina - 2010-11-29 00:35
Colonia dla mnie na TAK TAK. Cudowne miasteczko i fajowy hostel. No i co tu ukrywac fajowy pozytywnie zakrecony Meksykanin z glowa w chmurach. To dla mnie zupelna nowosc ze ktos sie tak zwyczajnie przylacza do nas na dzien lub kilka godzin zeby pozwiedzac, zjesc, pogadac i sie rozejsc :))
I Montevideo wbrew moim oczekiwaniom takze na TAK. Glownie dzieki naszemu hostowi i koncertowi candombe.Me gusta Uruguay mucho!!!
 
Edi
Edi - 2010-11-29 16:03
Dziewczyny, jak ja Wam zadroszczę tej mega pozytywnej energii z każdego pisanego słowa.
Czytam codziennie i widzę oczami duszy to słonce, tych fajnych ludzi i cudne miejsca:-)
A tu śnieg, mróz i wiatr za oknem i na parkiecie czasem też ;-)
Calusy :-)
 
 
verte
Asia Szlezak
zwiedziła 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 69 wpisów69 67 komentarzy67 247 zdjęć247 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
02.11.2011 - 19.11.2011
 
 
17.11.2010 - 15.12.2010
 
 
28.10.2009 - 26.11.2009