Wjazd do CHile zaczal sie z malymi przygodami. Okazalo sie ze w ramach "popierania "lokalnego rolnictwa rzadm Chile wprowadzil zakaz wwozenia jakichkolwiek produktow rolnych. A ja w ramach zakrecenia wyjazdowego zapomnialam, ze w plecaku mialam jeszcze jedno jablko z Polaski.. i co za tytm idzie popelnilam przestepstwo panstwowe nie deklarujac go przy przekraczaniu granicy. Za taka akcje grozi grzywna zaczynajaca sie od 220USD :)) i tym samym wyzej wspomniane jablko mialo sie stac najdrozszym jablkiem w moim zyciu. Na szczescie moja sprawa ( takich nieszczenikow z rownie groznymi wystepkami bylo wielu) zajal sie Pan co ulatwilo zdecydowanie sprawe :)). Tak tez po wypelnieniu 40 dokumentow !! ( specjalnie liczylam ) wsklad ktorych wchodzila zgoda na zniszczenie wyzej wymienionego jablka i przyznanie sie ze w postepowaniu swoim nie kierowalam sie zlymi intencjami skonczylo sie na upomnieniu.
Pierwszy komentarz to - Hiszpanski gora , bo razem ze mna zlapali Anglika na niecnym przemycaniu jednego jablka i zaplacil 250 USD bo hiszpanskiego ani w zab. Niech wiedza nas wyzwoli!!
Drugi komentarz " Ludzie nie wwozcie do Chile owocow bo Amazonia sie kurczy i przy ilosci dokumentow, ktore tam sa produkowane za niedlugo zniknie!!
Tak plynnie weszlam w lekko odmienna rzeczywistosc :). Z lotniska jest bardzo wygodnie polaczenie autobusowe za jedyne 1400pesos ( 1000Pesos =5.5 PLN).
Ogolnie komunikacja po Santiago jest bardzo wygodna - polecam mikro busy gdzie obowiazuje karta miesieczna i nie mozna kupic biletu jednorazowego , wiec jak sie poprosi o sprzedanie tegoz biletu to kierowca mowi " Pasa joven pasa " i jezdzi sie za darmo :)). Chilijczycy to zdecydowanie bardzo pomocny narod a w kombinowaniu podobni sa do Polakow wiec raczej sie dogadamy ;).
Przejechalam na Plaza de Armas gdzie akorat odbywal sie koncert regettonu w wykonaniu Chilijczykow - hihi fajna sprawa. Sam plac to miejsce sapotkan taki jak nasz rynek po prawej stronie stoi przepiekna katedra w Latynoskim baroku (ten styl ponoc naprawde istnieje :o).
Przeszlam sie do Chilijskiego muzeum sztuki prekolumbijskiej - co po raz kolejny utwierdzilo mnie w przekonaniu, ze duma Europejczykow jakie my to nie mamy kulturalne korzenie jest mocno przesadzone, bo to co oni tworzyli i poziom nauki, ktora reprezentowali robi niesamowite wrazenie.
Wieczorem po pysznum obiadku z ceviche, smazona ryba i pisco sour padlam jak fredka w przesympatycznym hostelu dla backpackersow w Bario Brasil -Casa roja(polecam !!).