Na drugi dzien pozne sniadanie po 11h snie - boskie. POtem poszukiwanie transportu do Yolisita miesciny gdzie mielismy zlapac nasz transport do Rurrenabaque. Jak sie potem okazalo szumnie nazwane Yolosita to jedno skrzyzowanie i dwa stragany.
Spozniajac sie 30 min przyjechal w koncu nasz autobus, a w zasadzie jakis autobus bo nic sie nie zgadzalo z namiarai ktore dala mi przedstawicielka agencji turystycznej. Generalnie spedzilisy 15h w autobusie bez cienia klimatyzacji z jakims ptakiem i masa ludzi. OStatecznie w Rurrenabaque wyladaowalismy o 5 rano gdzie miala odebrac nas niejaka Carmen. Oczywiscie zadna Carmen sie nie pojawila a my jak na rasowych zuli przystalo przekimalismy sie do 7 rano pod oknami lokalnego komisariatu. O 7 wspomniana wyzej Carmen pojawila sie jak gdyby nigdy nic i z usmiechem na twarzy zaprowadzila nas do agencji :).