Na drugi dzien zaczelo sie rozpogadzac i ruszylismy prosto do Saurahy z przerwa w Hetaudzie na naprawienie motoru. Droga naprawde bajeczna - wrzuce zdjecia jak tylko znajde internet, ktory nie dziala z predkoscia jednego pluja na minute. CDN - czyli nie mam weny ..
No dobra wena troche wrocila - dojechalismy nastepnego dnia do Saurahy gdzie spedzilismy 2 dni. Nawiedzilismy slonie, polazilismy po jungli gdzie nas doszczetnie zmoczylo i poszlismy ( surprise, surprise ) na pokaz tancow folkowych danego regionu. Cos co strasznie mi sie spodobalo to podejscie tych ludzi do jungli i zwierzat tam zyjacych. Wychodza z zalozenia, ze one daja im utrzymanie i sprowadzaja turystow a przede wszystim to one sa u siebie a nie na odwrot. Wporwadzono calkiem ciekawe programy np program ochony dzikich sloni. Do tej pory zdazalo sie ze szarrzujace dzikie slonie byly dzkane dzidami nasaczonymi trucizna, ktora zabijala zwierze w ciagu paru godzin nawet przy niegroznym drasnieciu. PO to zeby zatrzymac ten proceder wprowadzono odszkodowania- ktore panstwo wyplaca jesli - zostanie szkoda udokumentowana i sloniowi sie nic nie stanie. Pozytywne podejscie. Ogolnie to o sloniach mozna sie sporo rozpisac ale jedna rzecz jest najbardziej niesamowita - to to z jaka gracja stepaja te kolosy. Mysle, ze niektore tanguery mogly by sie sporo nauczyc. Naprawde jak slon przechodzi obok to tego nei slychac - piekne!! Lazenie po jungli oprocz zmokniecia do suchej nitki zaowocowalo zobaczeniem sporej ilosci ptakow i roznego rodzaju krokodyli. NIestety do nosorozcow nie mielismy szczescia. Coz dzungla nie supermarket - bierze sie to co daje nie to co sie sobie rzyczy.