Ostatecznie nie udalo nam sie zlapac rannego autobusu do El Calafate - i Puerto Natales oposcilysmy dopiero po 18 po calodziennym wloczeniu sie po miasteczku w temeraturach iscie arktycznych. Wczoraj wieczorem wracajac z internetu spotkalam przez przypadek na ulicy dwoch Polakow. Jak sie okazalo jeden jest ambasadorem polskim Ekwadoru a drugi znajomym. Spotkanie przenioslo sie do pobliskiej knajpki o baaaardzo lokalnym charakterze i po okolo 4rumach calosc imprezy zakonczyla sie spiewaniem piesni narodowych chilijskich przez lekko podchmielonych autochtonow ogolnie ubaw po pachy.
Jak to czlowiek nie wie na kogo wpadnie :)).
Po poludniu przedzwonilysmy do El Calafate zeby znalezc jakies spanie z racji, ze mialysmy tam wyladowac kolo polnocy (5h jazdy Puerto Natales-El Calafate / 11000Pesos).
Jak rodowite blondynki zapomnialysmy nazwy hostelu ... naszczescie przemily Pan czekal na nas na dworcu z karteczka [Joana x 3] czaad. Ogolnie dawno nie zostalam nigdzie tak milo i cieplo przyjeta Hostel Nakel Yenu goraco polecam 40Pesos Arg (1peso=0.7PLN) ze sniadaniem i pomoca we wszystkim czego sie potrzebuje. Dobra spadam spac - Jutro Perrito MOrreno Lodowiec z bliska :)).
Juz jestesmy po lodowcu - i powiem szczerze jestem pod wrazeniem. POmimo, ze zdazalo mi sie juz stapac polodowcu w roznych czesciach swiata to ten jest niesamowity.
Po pierwsze to trzeci najwiekszy lodowiec swiata ( Po Antarktydzie i Islandii). Po drugie jest to lodowiec ktory porusza sie 1.5m dziennie do przodu -ciekawe. Po trzecie ma niesamowity niebieski kolor jakiego jeszcze nie widzialam w zyciu na lodzie. hymm.
Caly dzien skonczyl sie zjedzeniem boooskiego argentynskiego steku i tancami po 4 rano - musze przyznac, ze jestem na niezlym glodzie tanczeniowym wiec nawet wersja Argentino disco poprawilo mi humor. Drogie dziewczyny w przeciwienstwie do Peruwianczykow i Boliwijczykow niesamowitych konusow - Czylijczycy i Argentynczycy sa slusznego wzrostu i sa w rzeczy samej calkiem konkretni/sensowni :). Maly komentarz ogolnie do ludzi tutaj -niesamowita jest ich zyczliwosc i pomocnosc. Glupi przyklad rozwalilam sobie dzisiaj kostke ( niegroznie - moim zwyczajem przewracajac sie na prostej drodze :))) ). zatrzymal sie jakis obcy koles z zona odwiozl nas wszystkie 3 do hostelu i 4 razy upewnil czy nie potrzebujemy jechac do lekarza - poprostu wpaniala sprawa po znieczulicy Europejczykow. Dzisiaj (11/11 ) a w zasadzie jutro, bo o 3 rano jedziemy do Barilocze (31h w autobusie hihi ) czyli ogolnie zaczyna sie eksodus.
PS Musze przyznac, ze Argentyna i ludzie tutaj podoba mi sie chyba bardziej niz Chile . wiec przyszly rok na mur tu wroce i moze uda sie to polaczyc z Ekwadorem do ktroego zaprasza konsul :).
PS. Dskusja na temat przjazni chilijsko - argentynskiej czesc 2.
Po paru dyskusjach z miejscowmi coraz bardziej wychodzi na to, ze zdecydowana niechec do Chilijczykow ma swoje zrodlo w wojnie o Falklanty alias Malwiny. Chilijczcy udostepnili w niej Brytyjczyka zaplecze zywieniowe jak rowniez sprzetowe (krazowniki itp). W rezultacie prawie 650 Argentyjczykow zginelo w bardzo nierownej jesli chodzi o zaawansowanie sprzetowe walce. Dla porownania po stronie angielskiej zginelo troche ponad 220 zolnierzy.